Razu pewnego chłopcy terminujący się u szewca Pomykały na Podwalu zastanawiać się zaczęli, kogo lub czego w Warszawie bać się trzeba bądź należy. Skąd to pytanie się zrodziło? Nie wiadomo. We Franku największy strach wzbudzała miotła pani majstrowej, ciężka ręka pana majstra, która to nie raz spadała na biedną głowę chłopaka. Bać się należy także niejakiego imć pana halabardnika Bartłomieja, który to zaraz za malutkiego psikusa przed ławę rajców ciągnie.

Ale w tym miejscu przypomniało się drugiemu – Jaśkowi – kogóż to jednak rzeczywiście bać się należy.

Jest bowiem przy Krzywym Kole stara, rozwalająca się kamienica, a w niej straszna piwnica. Podobno – wieść niesie – iż tę piwnicę zajął stwór okrutny, wykluty z jaja złożonego przez siedmioletniego koguta, a wysiedzianego przez jadowitego węża.

Wielu, jak powiadają, którzy zakradają się do owego smoczego lochu w poszukiwaniu skarbów, których jest tam podobno niezliczona ilość, znika bez wieści. Tak stało się z Kulawym Ziuto i kilkoma innymi złodziejaszkami. Jednak nie zastanawiali się nad tym dalej dwaj przyszli szewczykowie, w żołądkach głód poczuli i na ulicę Miodową na wspaniałe pierniczki się wybrali. Daleko jednak nie uszli, gdy przeraźliwe wołanie o pomoc w okolicach Podwala usłyszeli.Jakieś nieszczęście się stało na Krzywym Kole

Siedmioletni syn wdowy Smolikowej bawiąc się nadmuchiwanym pęcherzem świńskim wpadł za tym pęcherzem do lochu, w którym okrutny stwór rezydował. Tłumu się zebrało co niemiara, po części jednak z ciekawości dla przekonania się, czy rzeczywiście legendarny potwór istnieje. A znalazł się w tym tłumie tylko jeden bohater, który Piotrusia uratować się odważył i postanowił. Obmyśliwszy plan misterny do kramu z lustrami szybko pobiegł i po chwili powrócił cały obwieszany lustrami i z garnkiem na głowie.

Tak się bowiem postanowił zabezpieczyć przed, podobno, śmiertelnym wzrokiem Bazyliszka.

Po kilku minutach grobowej ciszy w trakcie pobytu Franka w piwnicy bazyliszkowej, powrócił bohater z na poły omdlałym Piotrusiem na rękach.

A potwór? Bazyliszek zginął, jak wyznał Franek, od własnej broni, wzroku, który odbił się od frankowych lusterek. A samym bohaterem postanowiła zająć się rada miejska i co bogatsi mieszkańcy Warszawy.

Wysłać go do szkół postanowiono, ubierać, karmić i strzyc za darmo przez długie lata.


BazyliszekOd owego, pamiętnego dnia nikt już o Bazyliszku nie słyszał, ale za to jeszcze przez długie lata z ust do ust przekazywano mit o nim. Bardzo jest możliwe, że jeszcze opowiada się do dziś, np. przy kawiarnianych stołach „U Dekerta”, w „Manekinie” czy w „Bazyliszku”, ale ja rozmów nie podsłuchuję.

Nie wiadomo dokładnie, w której kamienicy na Krzywym Kole mieszkał Bazyliszek; wiadomo natomiast, że jego całkiem wierną (chyba) podobiznę można zobaczyć nad wejściem do restauracji „Bazyliszek” na południowej stronie Rynku Starego Miasta. Podobno tam też kiedyś ludzie zamieniali się w kamień, kiedy przyszło do płacenia rachunku... Obrazki pokazujące tę historię są także wysoko na fasadzie pewnej kamienicy na Rynku Starego Miasta – spróbujcie je odnaleźć podczas niedzielnego spaceru na Stare Miasto.

Ciekawe, że podobne legendy o smokach pilnujących skarbów istnieją również w innych europejskich miastach mających średniowieczne korzenie (np. Wiedeń). Daleka rodzinka krakowskiego smoka wawelskiego?


Bazyliszek – legendarny potwór, którego wzrok uśmiercał każdą żywą istotę. Jak głosiły opowieści wykluwał się z jaja złożonego przez 7-letniego koguta i wysiedzianego przez węża. „Z korzenia wężowego wyjdzie bazyliszek, a płodem jego będzie smok latający” (Izajasz 14,29).

W średniowiecznej sztuce chrześcijańskiej był on powszechnie uważany za symbol Diabła, Antychrysta, grzechu i zła. „Po żmii i bazyliszku chodzić będziesz i podepczesz lwa i smoka”. Tak w Psalmie (91:13) opisany został triumf Chrystusa nad Szatanem.

Czy istnieje jakieś pokrewieństwo bazyliszka z trzema greckimi Gorgonami, które miały wężowe włosy, ciała pokryte łuskami i wzrok, który każdą żywą istotę zamieniał w kamień? Być może... Również takie, że Meduzę, jedyną śmiertelną spośród nich pokonał Perseusz (syn boga Zeusa i Danae, córki króla Argos) w podobny sposób, jak warszawskiego bazyliszka zabił dzielny bakałarz Stanisław albo, według innej wersji legendy opracowanej przez Artura Oppmana (Or-Ota), skazany na śmierć Jan Ślązak, krawczyk wędrowny. (Jak głosi legenda, tak samo można było zgładzić bazyliszka, który siedział w piwnicach krakowskiej kamienicy Krzysztofory.)

Renata Hryń-Kuśmierek
Wątki mityczne w podaniach o Warszawie